I zostałam ciocią... ponownie :) Łatka przyjaciółki powiła dzisiaj maluszki, na razie trzy, a poród w trakcie. Uwielbiam takie momenty. Pamiętam jak dziś, kiedy trzy lata temu moja śliczna ruda Freyka machnęła radosną czwóreczkę. Zrobiła to w trochę tragicznym momencie, bo w dniu śmierci mojego Taty (teraz wiem dokładnie co to znaczy "mieszane uczucia"), ale myślę, że dzięki temu miałam siły stawić czoło rzeczywistości.
Freya na tydzień przed porodem

A wracając do maluszków. Takiej bandy nikomu nie polecam, ale jednocześnie nie zamieniłabym jej za nic w świecie. Tęskno mi do mojej ślicznej trójkolorowej Frigg (obecnie Luna), i łobuzów Lokiego, Baldura (Baldi) i Odyna (Odi). Te dwa miesiące wspólnego życia było niesamowite. Maluchy chodziły wszędzie za mną, robiłam im za drzewo (ciągle się wspinały po moich nogach) i za łóżko (jak spać to tylko na mnie :)). Przez ich szaleństwa ucierpiały dwa karnisze i wszystkie firany, tapety, oparcie od kanapy, moje i ich mamuśki nerwy. Za to okazało się że wujkowie Freyr i Moras spisali się na medal, bo nauczyli maluchy korzystać z kuwety, polować (biedne pająki) i przede wszystkim jak być Prawdziwym Kotem (rządź i się nie dziel :P)

Cała banda po pierwszej dobie
Łobuzy maja już 4 dni i jeszcze nic nie zapowiada, że to wysłańcy piekieł
Z wujkiem Fredem (myje Lokiego), tu mają 7 tygodni i wyglądają słodko, ale to tylko pozory. Tylko wujek Moras był w stanie nad nimi zapanować.
Poprawka- maluchów 5 sztuk :)
OdpowiedzUsuń