sobota, 27 lipca 2013

Urlop, urlop i po urlopie

Nieubłaganie zbliża się koniec urlopu. Od poniedziałku znów wczesne wstawanie i spędzanie ośmiu godzin przed kompem (nie dla rozrywki). Dobrze, że chociaż lubię moją pracę :)

Ostatni tydzień spedziłam u kochanych teściów  w Trzcinnie, a ponieważ pogoda dopisała i byly niesamowite upaly, praktycznie nie wychodzilam z domu, no może tylko na chwilę, na krótki spacer w lesie lub w ogrodzie.


W trakcie szalonych porządków i umilenia sobie pobytu przy ognisku, teście wynieśli starą kanapę do ogrodu. Nie tylko czlowiekom przypadła ona do gustu, bowiem upatrzyły ją sobie pszczoły.
 Jest ich tam tak dużo, że gdy się koło niej stoi, ma się wrażenie, że cała kanapa wibruje, nawet powietrze wokół. Widać jak z różnych miejsc wylatują pszczoły, w znanym tylko sobie kierunku. Oczywiście kilka z nich można znaleźć na zeszłorocznej pietruszce, która w tej chwili intensywnie kwitnie i na koprze, oraz wszystkich kwiatach w ogrodzie. Ale mnie i moje dwie ciekawskie towarzyszki (7-letnia Ola i 9-letnia Patrycja, bratanice męża) interesowało centrum życia tych pracowitych i jakże pożytecznych owadów. Nie lubię miodu, ale mam nadzieję, że uda się podebrać na jesień chociaż troszeczkę, żeby go spróbować.



Pszczoły nie były moim jedynym obiektem zainteresowania. Praktycznie wszystko co owadzie przyciągało moją uwagę. Niestety w tym roku nie upolowałam żadnej ważki, ale udało się cyknąć fotkę:
rusałce admirałowi










kwietnicy różówce 










oraz oczywiście żabie trawnej, która postanowiła popełnić samobójstwo przez rozdeptanie wskakując mi do buta- oczywiście przeżyła, została tylko przetransportowana poza obręb ogrodu, po drodze wysłuchując tyrady na temat głupich pomysłów...











piątek, 19 lipca 2013

Kwiatowy ogród

Jestem z siebie dumna! Znów mój talent do ratowania kwiatów "nie do odratowania" dał o sobie znać :)
Oto pierwszy storczyk, który zakwitł zamiast zwiędnąć. Biorąc pod uwagę moje poprzednie porażki z próbą hodowania tego pięknego kwiata, tym razem dalam czadu. Wychodzi na to, że nie mogę kupować dorodnych, zdrowych i przede wszystkim kwitnących roślin, bo szybko odchodzą w zapomnienie. Za to dawanie szansy tym, ktore są spisane na straty jest najlepszą rzeczą, jaką mogę dla nich zrobić. A potem tak wspaniale się odwdzięczają. Czekam z niecierpliwością, aż drugi zakwitnie, bo nawet nie wiem jakiego koloru ma kwiaty. Na razie odbija sobie produkcją nowych liści i korzeni.







Jestem też przeszczęśliwa, ponieważ od kwietnia niezmiennie i z wielkim upodobaniem kwitnie sobie moja chluba- hoja. Nieprzerwanie produkuje coraz to nowsze baldachimy bladoróżowych, soczystych kwiatków, tak, że ciągle mam conajmniej trzy, cieszące oczy kwiatostany. Niestety, moja hojka ma jeden minus- nie pachnie i nie wiem dlaczego. A tyle się nasłuchałam o intensywności jej zapachu.