Ostatni tydzień spedziłam u kochanych teściów w Trzcinnie, a ponieważ pogoda dopisała i byly niesamowite upaly, praktycznie nie wychodzilam z domu, no może tylko na chwilę, na krótki spacer w lesie lub w ogrodzie.
W trakcie szalonych porządków i umilenia sobie pobytu przy ognisku, teście wynieśli starą kanapę do ogrodu. Nie tylko czlowiekom przypadła ona do gustu, bowiem upatrzyły ją sobie pszczoły.
Jest ich tam tak dużo, że gdy się koło niej stoi, ma się wrażenie, że cała kanapa wibruje, nawet powietrze wokół. Widać jak z różnych miejsc wylatują pszczoły, w znanym tylko sobie kierunku. Oczywiście kilka z nich można znaleźć na zeszłorocznej pietruszce, która w tej chwili intensywnie kwitnie i na koprze, oraz wszystkich kwiatach w ogrodzie. Ale mnie i moje dwie ciekawskie towarzyszki (7-letnia Ola i 9-letnia Patrycja, bratanice męża) interesowało centrum życia tych pracowitych i jakże pożytecznych owadów. Nie lubię miodu, ale mam nadzieję, że uda się podebrać na jesień chociaż troszeczkę, żeby go spróbować.
Pszczoły nie były moim jedynym obiektem zainteresowania. Praktycznie wszystko co owadzie przyciągało moją uwagę. Niestety w tym roku nie upolowałam żadnej ważki, ale udało się cyknąć fotkę:
rusałce admirałowi
kwietnicy różówce
oraz oczywiście żabie trawnej, która postanowiła popełnić samobójstwo przez rozdeptanie wskakując mi do buta- oczywiście przeżyła, została tylko przetransportowana poza obręb ogrodu, po drodze wysłuchując tyrady na temat głupich pomysłów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz